PiS zgodził się z proponowaną przez Lewicę i ZNP nowelizacją Karty Nauczyciela, ale później odrzucił ten projekt, ponieważ zgłosiła go Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. To już nie cynizm, to paranoja partii rządzącej. Interes partyjny jest dla nich ważniejszy niż dobro dzieci. Według proponowanej nowelizacji Karty Nauczyciela, dyrektor szkoły odzyskałby prawo do zbadania zgłoszenia o naruszeniu dobra dziecka i uzyskałby więcej czasu na zgłoszenia takiego incydentu do rzecznika dyscyplinarnego.
Biura Analiz Sejmowych poinformowało, iż liczba zawiadomień kierowanych do rzeczników dyscyplinarnych w 2019 r. wzrosła o 163 proc. względem 2018 r. i tym samym system został zakorkowany przez błahe zgłoszenia dotyczące np. niewypuszczania dziecka z lekcji. W kolejce na rozpatrzenie czekają poważne zgłoszenia naruszenia dobra ucznia. Lewica i ZNP chciała to zmienić, posłowie PiS - pomimo pozytywnych wypowiedzi MEN, czy też biura Rzecznika Praw Dziecka - odrzucili projekt nowelizacji Karty Nauczyciela w pierwszym czytaniu.
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk podczas konferencji prasowej powiedziała:
Posłowie PiS przedłożyli interes partyjny nad dobro dziecka, zgłoszony przez Klub Lewicy i na wniosek ZNP projekt nowelizacji ustawy Karta Nauczyciela, a który miał za zadanie unormować system dyscyplinarny jakiemu podlegają nauczyciele. Chodzi o przywrócenie dyrektorowi szkoły prawa do badania zgłoszeń, w którym zawarto podejrzenie naruszenia dobra dziecka oraz o wydłużenie czasu jaki byłby przeznaczony na złożenie przez dyrektora szkoły zawiadomienia do rzecznika dyscyplinarnego. Połowie PiS odrzucili ten projekt już w pierwszym czytaniu i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż tuż przed głosowaniem przedstawiciele: MEN, przewodnicząca Komisji Nauki i Młodzieży, przedstawicielka Rzecznika Praw Dziecka wyrazili się pozytywnie o naszych propozycjach. Biuro Analiz Sejmowych dostarczyło dane statystyczne, które pokazują, iż obowiązujące od czerwca 2019 r. przepisy, przyczyniły się do zakorkowania i zablokowania postępowań dyscyplinarnych. Stało się tak za sprawą błahych spraw, jak niewypuszczanie ucznia z lekcji, przez co zasadne zgłoszenia czekają w długiej kolejce. Jest to w jawnej sprzeczności z dobrem i bezpieczeństwem dzieci.
Czerwcowa nowelizacja zaostrzyła istotnie przepisy w zakresie odpowiedzialności dyscyplinarnej nauczycieli i dyrektorów szkół. Zgodnie z wprowadzonym prawem nauczyciel czy dyrektor szkoły w związku ze wszczęciem postępowania dyscyplinarnego narażony jest na daleko idące konsekwencje nawet w sytuacji, w której nie dopuścił się deliktu podczas wykonywania obowiązków zawodowych. Nauczyciel bądź dyrektor szkoły, któremu postawiono zarzuty przewinienia dyscyplinarnego, często zostaje zawieszony w wykonywaniu obowiązków.
Konieczność takiego automatycznego powiadamiania rzecznika dyscyplinarnego o przewinieniu nauczyciela czy dyrektora szkoły, bez jakiejkolwiek wstępnej weryfikacji poczynionych zarzutów, powoduje, że rozpatrywanie zasadnych postępowań ulega znacznemu opóźnieniu. W konsekwencji stoi to w rażącej sprzeczności z dobrem dziecka, w stosunku, do którego nauczyciel miał dopuścić się przewinienia
Obecny stan prawny jest szkodliwy nie tylko dla nauczycieli i dyrektorów, ale także dla uczniów i drożności postępowania dyscyplinarnego. Wydłużenie czasu na złożenie zawiadomienia dałoby dyrektorowi czas na wyjaśnienie, czy faktycznie doszło do zarzucanego nauczycielowi czynu.