Ministerstwo Edukacji Narodowej zapowiedziało trzy modele funkcjonowania oświaty w nowym roku szkolonym: tradycyjny, mieszany i wyłącznie zdalny. Odpowiedzialność za realizację tego planu ma być przepchnięta na samorządy, które wiedzą, że bez wsparcia państwa sobie nie poradzą.
Nowy rok szkolny to troska o zdrowie i bezpieczeństwo naszych dzieci, ale też konkretne pieniądze. Jeżeli rzeczywiście dzieci pójdą 1 września do szkół, to będą to wydatki rzędu 8 mld złotych miesięcznie i koszty te będą musiały ponieść samorządy. Państwo daje samorządom coraz mniej, w stosunku do tego, co muszą one wydawać. Skąd gminy, miasta i powiaty mają wziąć na to pieniądze, skoro w dobie koronawirusa straciły ponad 40% przychodów z podatków?
Jeżeli uczniowie nie wrócą 1 września do szkoły i decyzja Ministra Edukacji Narodowej się zmieni, to będzie to koszt ponad 4 mld zł miesięcznie ponoszone przez budżet państwa. Rodzice będą dostawać zasiłki opiekuńcze na swoje dzieci. Pytamy się zatem Ministra Finansów: czy są zabezpieczone środki na rok szkolny i z jakiej puli?
Strategia rządu Morawickiego to: wypchnąć dzieci do szkoły i czekać, co się wydarzy. Lewica mówi: nie ma na to zgody. Miliony uczniów muszą czuć się bezpiecznie, a nauczyciele muszą mieć przeświadczenie, że państwo się nimi opiekuje. Dlatego też złożyliśmy wniosek o specjalne wysłuchanie informacji Ministra Edukacji Narodowej w sprawie przygotowań do nowego roku szkolnego 2020/2021. Taka informacja musi wybrzmieć, abyśmy mogli później móc w przyszłości rozliczać szefa MEN.
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk podczas konferencji prasowej powiedziała:
Minister Edukacji Narodowej zamiast dbać o zdrowie dzieci i nauczycieli dba o bezpieczeństwo swojej ministerialnej teki. Nie da się inaczej wytłumaczyć decyzji, że otwierane będą szkoły i wracamy od 1 września do normalnego nauczania, w sytuacji, gdy zachorowania na koronawirusa w Polsce rosną a chorych jest łącznie 12 tysięcy osób. Przypominam, że kiedy w marcu zapadała decyzja, żeby szkoły zamknąć i wprowadzić zdalny tryb nauczania, w całym kraju chorych było 31 osób.
Dlaczego MEN decyduje się otworzyć szkoły? Takich pytań do Ministra Edukacji Narodowej jest więcej. Dowiedzieliśmy się, iż MEN nie będzie decydował o przenoszeniu szkół w tryb pracy zdalnej, w przypadku pogorszenia sytuacji epidemicznej w danym regionie, umywa ręce i przerzuca odpowiedzialność za to na dyrektorów szkół oraz na samorządy. Czy samorządy będą mogły liczyć na jakiekolwiek dodatkowe środki finansowe, by przygotować się do nowego roku szkolnego, podczas którego uczniowie mają wrócić do szkół bez obowiązku noszenia maseczek, bez obowiązku zachowywania dystansu w szkolnych ławkach? Czy samorządy mogą liczyć na finansowe wsparcie, żeby przeprowadzać testy dla nauczycieli i dla uczniów, żeby ich chronić zanim zakażą się koronawirusem.
Pojawia się też pytanie o sprzęt elektroniczny dla nauczycieli, w sytuacji, kiedy dyrektor postanowi przenieść część edukacji w tryb zdalny. Do tej pory obowiązek wyposażenia w sprzęt – jak wskazują związki zawodowe - spadł na samych nauczycieli, z dnia na dzień kupowali oni komputery, tablety, telefony, tak by móc wykonywać swoje obowiązki. To samo dotyczy gospodarstw domowych uczących się dzieci. Czy one będą mogły liczyć na wsparcie sprzętowe, czy dalej będą musiały polegać na własnym sprzęcie?
Pojawia się jeszcze jedno fundamentalne pytanie. Ministerstwo Edukacji Narodowej zapowiedziało trzy modele funkcjonowania oświaty w nowym roku szkolonym: tradycyjny, mieszany i wyłącznie zdalny. To dobrze brzmi jako gotowy i dostosowujący się do rzeczywistości sposób prowadzenia edukacji, ale w jaki sposób MEN zamierza monitorować skutki takiej polityki oświatowej? Egzaminy, kolejna diagnoza, która czeka polskie szkoły odbędzie się dopiero wiosną przyszłego roku. W międzyczasie pojawia ryzyko pojawienia się nierówności edukacyjnych i tego, że szkoły pracujące tradycyjnie, będą osiągały określone wyniki szkolne, a placówki bez wsparcia ze strony MEN-u, zmuszone do pracy zdalnej, nie będą mogły w dostatecznym stopniu przygotować uczniów do egzaminów i dalszej edukacji. Ministerstwo ma do dyspozycji kilka instytucji min.: Instytut Badań Edukacyjnych, czy też Ośrodek Rozwoju Edukacji, pojawia się pytanie jak MEN zamierza zaangażować te instytucje, aby monitorować skutki własnej polityki?
Dariusz Standerski podczas konferencji prasowej powiedział:
Nowy rok szkolny to troska o zdrowie i bezpieczeństwo naszych dzieci, ale też konkretne pieniądze. Jeżeli rzeczywiście dzieci pójdą 1 września do szkół, to będą to wydatki rzędu 8 mld złotych miesięcznie i koszty te będą musiały ponieść samorządy. Państwo daje samorządom coraz mniej, w stosunku do tego, co muszą one wydawać. Skąd gminy, miasta i powiaty mają wziąć na to pieniądze, skoro w dobie koronawirusa straciły ponad 40% przychodów z podatków?
Jeżeli uczniowie nie wrócą 1 września do szkoły i decyzja Ministra Edukacji Narodowej się zmieni, to będzie to koszt ponad 4 mld zł miesięcznie ponoszone przez budżet państwa. Rodzice będą dostawać zasiłki opiekuńcze na swoje dzieci. Pytamy się zatem Ministra Finansów: czy są zabezpieczone środki na rok szkolny i z jakiej puli?
Lewica złożyła projekt ustawy o dofinansowaniu samorządów i apelujemy do większości parlamentarnej o poparcie tego projektu.
Krzysztof Gawkowski podczas konferencji prasowej powiedział:
Minister Edukacji Narodowej zawiódł, jeżeli chodzi o przygotowanie do nowego roku szkolnego. Przez dwa miesiące nie zrobiono nic, żeby mama czy tata, dziadek czy babcia czuli się bezpiecznie, gdy ich dzieci lub wnuczki będą szły do szkoły. Szefowi MEN wystawiłby „jedynkę” każdy nauczyciel. Brak jest programów, które mają ujednolicić nauczenie. Brak jest rozsądku w podejściu do zasad, które mają być przestrzegane w szkołach, a także w komunikacji i konsultacjach społecznych ze środowiskiem nauczycieli. Dzisiaj dowiedzieliśmy się, że nic nie wiemy. Taka jest strategia tego rządu - wypchnąć dzieci do szkoły i czekać, co się wydarzy. Lewica mówi: nie ma na to zgody. To są miliony dzieciaków, które w szkole muszą czuć się bezpiecznie, a nauczyciele muszą mieć przeświadczenie, że państwo się nimi opiekuje. Dlatego też złożyliśmy wniosek o specjalne wysłuchanie informacji Ministra Edukacji Narodowej w sprawie przygotowań do nowego roku szkolnego 2020/2021. Taka informacja musi wybrzmieć, abyśmy mogli później móc rozliczać ministra, który przez tygodnie kłamał, a dzisiaj próbuje nam wmówić, że szkoła będzie normalnie funkcjonowała. Odpowiedzialność ma być przepchnięta na samorządy, które wiedzą, że bez wsparcia państwa sobie nie poradzą.