- Rejestr ciąż w każdym cywilizowanym państwie europejskim, byłby czymś zupełnie normalnym, ponieważ służy poprawie jakości świadczeń medycznych, a zatem i zdrowia kobiet. Ale w państwie z prawie całkowitym zakazem aborcji rejestr ciąż musi przerażać i faktycznie to czyni – oceniły posłanki Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk oraz Beata Maciejewska podczas konferencji prasowej w Sejmie.
W piątek 3 czerwca minister Adam Niedzielski podpisał kontrowersyjną nowelizację rozporządzenia, według którego w Systemie Informacji Medycznej znajdzie się zapis o tym, czy pacjentka jest w ciąży. Pomimo apeli prawników i działaczek kobiecych, Ministra Zdrowia pozostawił możliwość przekazywania danych o ciążach Polek prokuratorowi. W ocenie Lewicy obecny Prokurator Generalny tak upolitycznił prokuraturę, że ta nie daje gwarancji, iż wykorzysta rejestru do zastraszania kobiet i odebrania im poczucia godności.
- Domagamy się, aby już na najbliższym posiedzeniu Sejmu minister zdrowia Adam Niedzielski, ale także minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro stanęli przed Polkami i Polakami i powiedzieli po co im ten rejestr ciąż? Po co jest to śledzenie tego, która kobieta zostanie matką, a która nie? Polki zasługują na tę wiedzę – oświadczyły polityczki Lewicy.
Rejestr ciąż
- Z tego miejsca chciałabym zapytać: po co Zbigniewowi Ziobrze informacja na temat ciąż? Co chce obecny minister sprawiedliwości z tą wiedzą zrobić i do jakich kroków chce się posunąć, żeby jeszcze bardziej represjonować młode kobiety i przyszłe matki Polki? Po co jest ta informacja i dlaczego tak bardzo w życie Polek chce wchodzić państwo i rząd Prawa i Sprawiedliwości. Jak to jest, że w Polsce dba się o prywatność o intymność pani Morawieckiej w zakresie w jakim nie obowiązuje jej konieczność ujawnienia majątku? Jak to jest, że dba się o prywatność i o intymność Julii Przyłębskiej? Ale Prawo i Sprawiedliwość nie chce zadbać o to, żeby tą prywatność i intymność Polek uszanować? – mówiła podczas spotkania z dziennikarzami posłanka Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
Jak podkreśliła polityczka Lewicy „państwo PiS chce śledzić każdy ruch kobiety” i może dojść do kuriozalnej sytuacji, w której jako pierwszy o ciąży dowie się urzędnik Ministerstwa Zdrowia lub prokurator, a nie ojciec dziecka.
- Państwo pod rządami PiS to nie jest państwo przyjazne kobietom. Tym, które chcą zostać matkami odmawia finansowania zabiegów in vitro. A kobietom, które nie chcą zostać matkami, zakazuje przerywania ciąży, nawet wtedy, kiedy ta ciąża jest trudna i wiąże się z urodzeniem dziecka, które jest niezdolne do samodzielnego przeżycia – oceniła.
Kryzys demograficzny
Konsekwencją polityki PiS jest spadek liczby ciąż i kryzys demograficzny w Polsce. - Czy o to chodzi PiS? Aby kobiety czuły się zastraszane i nie chciały mieć dzieci? Gratuluje obecnemu rządowi, który jest represyjnym rządem i sprawił, iż coraz mniej Polek i Polaków przychodzi dzisiaj na świat. To jest hańba – stwierdziła posłanka Beata Maciejewska.
- Rząd dzisiaj mówi, iż jest to niewinny rejestr, ale my zdajemy sobie sprawę, do czego on może być użyty. Do czego doprowadza tzw. „polityka prorodzinna PiS”? Do tego, że kobiety w Polsce nie chcą mieć dzieci, nie chcą ich rodzić, a sytuacja demograficzna w kraju jest fatalna. Mamy największą różnicę od II wojny światowej zgonów do urodzeń - 184 tysiące – poinformowała.
Dziemianowicz-Bąk: Rejestr ciąż to powód do lęku
- Rejestr ciąż w każdym cywilizowanym państwie europejskim, byłby czymś zupełnie normalnym, ponieważ służy poprawie jakości świadczeń medycznych, a zatem i zdrowia kobiet. Ale w państwie z prawie całkowitym zakazem aborcji rejestr ciąż musi przerażać i faktycznie to czyni. Młode kobiety boją się zachodzić w ciążę, ponieważ gdyby coś złego się działo, to będą zmuszone, aby tę ciążę donosić.
Dziś powodów do lęku jest jeszcze więcej. Wyobraźmy sobie, że młoda kobieta zaszła w chcianą ciążę, ale w wyniku badań prenatalnych okazuje się, że ta ciąża obciążona jest wadami letalnymi. Mimo wszystko kobieta chce tą ciążę donosić, ale po drodze dochodzi do poronienia i po doświadczeniu traumy z nią związanej ponownie idzie do lekarza.
Lekarz w państwie, w którym obowiązuje zakaz aborcji ze względu na wady letalne znajdzie się pod presją. Być może znajdzie się pod taką presją, żeby zawiadomić organy ścigania. I ta kobieta zamiast przy swoim boku znaleźć psychologa, który wesprze ją po traumie poronienia, znajdzie prokuratora, który będzie ją przesłuchiwał. Czy ktoś w tym poronieniu jej nie pomógł? Czy to było naturalne czy może jednak doszło do nielegalnego, w świetle polskiego drakońskich prawa, przerwania ciąży?
Wyobraźmy sobie kobietę, która w ciąży być nie chce, ale tak się zdarza, że w nią zachodzi. Nie chce w niej być, nie może jej przerwać w Polsce, więc jedzie za granicę, po to żeby tę ciążę przerwać. Wraca, idzie do lekarza i ten lekarz widzi, że ona już w ciąży nie jest. A przecież jeszcze miesiąc temu była. Po raz kolejny może ona się obawiać, że ktoś będzie ścigał ją lub jej bliskich. Jej samej nie powinno nic grozić, bo w Polsce nadal kobiety mogą przerywać ciążę i nic im się za to stać nie może, ale kobiety mają rodziny, czy też mają partnerów. Czy państwo musi urządzać tym ludziom piekło? Czy państwo musi urządzać kobietom piekło strachu przed tym, że ich najbliżsi będą przesłuchiwani, tropieni i śledzeni? W rejestrze ciąż, w tym rozporządzeniu Ministra Zdrowia pomimo apeli prawników i działaczek kobiecych pozostawiona została możliwość przekazywania danych o ciążach Polek prokuratorowi. Prokuratorowi, który jednocześnie jest politykiem i Ministrem Sprawiedliwości.
Z tego miejsca chciałabym zapytać: po co Zbigniewowi Ziobrze informacja na temat ciąż? Co chce obecny minister sprawiedliwości z tą wiedzą zrobić i do jakich kroków chce się posunąć, żeby jeszcze bardziej represjonować młode kobiety i przyszłe matki Polki? - mówiła Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.